• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Zachwyty dojrzałych brzmień

Muzyka jest w dzisiejszych czasach dziedziną sztuki niemal wszechobecną. Słyszymy ją w sklepie podczas codziennych zakupów. W zatłoczonym klubie i w zaciszu swojego pokoju. Z moich obserwacji wynika, że sporo osób rozumie muzykę powierzchownie. Nie wyłapuje z niej większości kontekstu, a zadowala się piosenkami powierzchownie. Uważam, że gdyby podejscie do słuchania muzyki tych ludzi się zmieniło - mogliby oni przeżyć wiele więcej wspaniałych chwil, będąc sam na sam z pięknem zawartym w tym wspaniałym nośniku różnorakich emocji. Za cel stawiam sobie przybliżenie i rozłożenie, w miarę moich możliwości, klasycznych, rockowych kompozycji z lat 70 i 80 na czynniki pierwsze i analityczne podejście do ich tematu. Chciałbym spojrzeć na zagadnienie poszczególnych piosenek, artystów i gatunków muzycznych badawczym okiem i dać czytelnikowi więcej powodów do cieszenia się muzyką którą lubi. Być może sam nie wiedząc dlaczego właśnie określony gatunek czy piosenka mu się podoba.

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

od obskurnych barów do oświetlonej sceny....

W 1974 r. kanadyjski zespół Rush nagrał swój pierwszy album studyjny. Były to czasy kiedy większość rockowych zespołów inspirowała się mocno twórczością ówczesnych pionierów i gwiazd rocka światowego formatu, takich jak The Who, Led Zeppelin czy Cream. Nie inaczej było z kanadyjskim trio. Po około roku grania w garażu i zarabianiu skromnych piniędzy (rzędu 10 dolarów za koncert) w małych barach, zespół został zauważony przez debitutującego wtedy Terry'ego Browna który dostrzegł w nich talent. Zespół szybko nagrał 9 utworów dobrze już znanych publice, a za sprawą "Working man", zespół zyskał tysiące nowych fanow doskonale utożsamiających się z tekstem o klasie robotniczej. W tamtych czasasch na perkusji grał, zmarły już niestety John Rutsey. Zaraz po nagraniu albumu opuścił on pokład zespołu ze względu na swoją cukrzyce przeszkadzającą w rock'n'rollowym stylu życia. W tamtych czasach zespół nie znał jeszcze zmarłego niedawno Neila Pearta który stał się trzonem zespołu. Pisał teksty do utworów i nadał grupie filozoficznej, duchowej i mistycznej otoczki. Teskty pisał do pory poznania Neila, Geddy Lee. Tesksty które były jego autorstwa nie miały już takiej głebi. Można śmiało powiedzieć, że były zupełnym przeciwieństwem filozofii i duchowego uniesienia. Opowiadały głównie o miłości rodem z nocy w barach, o wartości przyjaźni i były raczej kierowane głównie do klasy średniej i robotniczej. tacy własnie ludzie przychodzili na koncerty i świetnie się na nich bawili.

Album odniósł sukces nie tylko za sprawą piosenki "working man". Co prawda utwór był trafny tekstowo, opowiadał o smutnym żywocie człoiweka który wstaje o szóstej rano do pracy, spędza w niej cały dzień i tylko wydaje mu się, że mógłby żyć lepiej niż myśli. Ten smutny obraz trafił w punkt a stacje radiowe chętnie puszczały piosenkę na swoich falach, promując tym samym zespół. Oprócz warstwy tekstowej warto też wsłuchać się w instrumenty.

Od samego początku uwagę zwraca szybko grany riff na przesterowanej gitarze elektrycznej w "finding my way". Krzyki i mocno szarpane dźwięki na basie nadają utworowi dynamicznego charakteru. Sołówki gitarowe Alexa Lifesona to prawdziwe dzieło sztuki. Szybko shreddowane, złożone z dźwięków z prawie całego zakresu gryfu. Gitarzysta ubarwił każdy utwór na krążku o swoją solówkę świetnie uzupełnianą przez liczne przejścia i wsparcia riffów przez bas o charakterystycznym dla Geddy'ego brzmieniu. Rickenbacker 4001 używany przez niego na każdym albumie do 1981 r. (łącznie 7 albówmów, aż do Moving Pictures) stał się jego wizytowką a on sam jest ikoną instrumentalistów używających tej własnie gitary basowej. Basista szarpie za struny naprawdę bardzo mocno, wynosząc z instrumentu szerokie spektrum brzmień niewsparte efektami. Świetnym tego przykładem jest solówka basowa grana równolegle do gitarowej w "Working man" lub bardzo szybka i skomplikowana partia w "Need some love". Perkusja na krążku jest raczej rytmuczna a same partie nie są zbytnio skomplikowane. John Rutsey starał się ubarwić utwory o ciekawą perkusję lecz niezawsze osiąga swój cel. W intro do "take a friend" akcentuje na crashu każde rozpoczęcie taktu, grając równo z gitarą rolle na werblu. Najciekawszym w moim odczuciu przejściem jest to podczas solówki w "working man". Idealnie uzupełnia to podobną partię graną na basie i gitarze. Mimo wszystko większość partii perkusyjnych na płycie jest prosta i rytmiczna, bez większej finezji. Dla fana Rush jest ona wręcz śmieszna patrząc na kolejne płyty nagrywane już z Neilem Peartem który był wirtuozem perkusji. Mimo wszystko John gra równo i poprawnie i nie należy się z niego śmiać. Opuścił zespół w przyjaznej atmosferze.

Po premierze albumu "Rush" było już dla zespołu tylko lepiej. Świetne "Fly by night" i "2112" stworzyło w muzyce pojęcię "rock progresywny". Ale to już temat na inną historię.

14 kwietnia 2020   Dodaj komentarz
progressive rock   rush   debut   debiut   muzyka   rock  
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz

Reifu | Blogi